środa, 15 października 2014

Diablak czyli.....

..... Babia Góra, franca, diablica, cholera jedna i jeszcze parę innych inwektyw by się znalazło. Piękna góra Beskidy Żywieckiego, o niezwykle pięknej przyrodzie i niezwykle kapryśnej pogodzie. W ostatnia sobotę wybraliśmy się po raz ...właśnie. ja przestałem liczyć po 18 razie , Jola była parę razy, a Marunia z Basią tez by się parę razy znalazło. Ja przyjąłem że wchodzę trzydziesty raz , zawsze to jakiś jubileusz.
Niestety chociaż byłem tam tyle razy, to może ze trzy razy spotkałem pogodę kiedy nie lało, wiało czy były jakiekolwiek widoki. Dlatego zawsze pozostanie dla mnie francowatą góra.

Już na Krowiarkach przeżyliśmy pewien szok. Była sobota piękna pogoda wiec należało się tego spodziewać. Ale jednak pełne parkingi zaskoczyły.  Tłum jaki kłębił się przed wejściem do kas Babiogórskiego Parku Narodowego. Dalej mogło być już tylko gorzej....  


Żeby tego było mało, szlak na markowe Szczawiny zamknięty a wejście na niego " grozi śmiercią "
Ciekawe co wymyślimy żeby nie wracać ta sama droga. Wychodzimy....


Po drodze na Sokolicę spotykamy różnych ludzi. Ten Pan niósł pieska....  


Przy podejściu stwierdziliśmy ze wybudowano na Sokolicę " cepropstradę" a po niej pełne lawiny ludzkie...


Na Sokolicy zatrzymujemy się na łyk wody. Tłum jednak skutecznie nas wypłoszył dalej....


Z tej odległości ten tłum już nie przeszkadzał...


Nad Sokolicą Police...


Tak jak powiedziałem : trafić w pogodę na babiej to jak totolotek... Tatry w chmurach...


Podejście na Gówniak to meander miedzy ludźmi....


W chwili oddechu i odpoczynku od ludzi podziwiamy.....ludzi




Na Gówniaku oczywiscie tłumy...





Z Główniaka widzimy podejście na sama Babią. Ludzki Armagedon....


A sam szczyt jak.... Polski Grzebień....


Na szczycie, wieje, wieje, wieje a pod długim murem ochronnym ludzi jak Mrówków
 Wiec po chwili schodzimy na Markowe....




Dopiero z dołu widzimy szczyt Babiej. A na niej oczywiscie tłumy...


Z pod przełęczy Brona piękny widok na Perć Akademików i ludzi podchodzących na Babią...


A na Bronie pięknie wybrukowany placyk...


Dopiero przy zejściu z Brony na Markowe łapie trochę kolorów w obiektyw...






Na Markowych Szczawinach odpoczynek. Postanawiamy że dziewczyny pójdą na Markowe, my drogą zamkniętą na Krowiarki. Mimo gróźb musimy jakość dojść do samochodu  


Okazało się że prawie cały szlak wolny od jakichkolwiek przeszkód . Na końcu na ostatnim kilometrze trwają prace przy wzmocnieniu szlaku. Ale ostrożnie i bez pracowników bez problemu przechodzimy...






Patrząc na ten obrazek  chciało by się powiedzieć :

Co wy wiecie o koleinach...


Wyrypa piękna. babia zawsze była do polecenia na jednodniowy wypad. bardziej na jesieni niż zima. Niestety czasami tak jest ze w ten sam dzień zjeżdża się mnóstwo osób. No cóż Nasz kraj duży, ludzi dużo a góry małe. Ale polecam gorąco Mimo ludzi...

Babia Góra  11.10.2014 r.

wtorek, 9 września 2014

Koty urlopowe.....

.... to cisi bohaterowie naszej urlopowej wyrypy. Gdzie się nie ruszyliśmy tam były koty. Wiec jako Post Scriptum dzisiaj niewielka galeria kotów urlopowych....

Kot z Jelenia. Przychodził codziennie, łasił się i jadł. Ale absolutnie kot który łazi własnymi drogami. Indywidualista...



Kot kościelny z Połczyna. Spotkałem go gdy leniwie się wyciągnął przed kościołem na ławę i ni to słuchał kazania, ni to pomrukując patrzył w obiektyw. Absolutnie leniwy....



Kot hotelowo - restauracyjny z Połczyńskiej Hoppferówki. Niewiele mogę powiedzieć. Kiedy przyszliśmy spał na krześle. Przenosiliśmy go cały czas spał. Siedzimy tam z godzinę on cały czas spał. Kelner powiedział że tak ma cały dzień. Śpioch....


Najbardziej fotogeniczny kot. Kot wędzarniany z wędzarni " Meduza " Chodził, prężył się do obiektywu niuchał po siatkach z rybami. Towarzyski....





Ostatni kot urlopowy to kot z Kluk. Kot artysta. Kiedy skierowałem na niego obiektyw stanął naprężył się przyjął aktorski wyraz twarzy i czekał. Aktor....


Zachód....

....słońca czyli Najpiękniejszy Spektakl Pana Boga. Nie ma dwóch identycznych. Nie ma dwóch tych samych kolorów. Nie ma dwóch tych samych chmur. Widziane tysiącami obiektywów, telefonów, oczu malarzy. Nie znam takiego co był w górach na jeziorach czy nad morzem żeby choć raz nie popatrzeć na zachód lub wschód słońca. A jednak uznawany ten widok jest za landszaft, obciach fotograficzny  lub malarski. Ja jednak z uporem godnym maniaka zawsze tracę sporo klatek na tego typu widoki. Tak mam.

Pierwszy raz nad morzem poszliśmy wieczorem zegnać naszych przyjaciół bo jechali trochę wcześniej do domu. Było pięknie, morze ciepłe więc kąpiel przy zachodzącym świetle. A potem naprawdę cudowne kolory. 




Zaczęło się szaleństwo fotograficzne...




No a potem słońce wpadło do morza...







Dwa dni później z morzem żegnaliśmy się już całą grupą. Następnego dnia wyjazd. Więc pożegnalne wino na plaży i powrót Ale to co działo się na niebie spowodowało nasz prawie nocny powrót...
A zaczęło się tak


 A potem słońce się schowało . Chmury stworzyły jednak niezwykłe widowisko...








A na zakończenie słońce już w morzu...



Kraków 09.09.2014 r.