sobota, 17 października 2020

Karczunek....

 ... parkowisko przy granicy Poleskiego Parku Narodowego. Miejsce które wskazał nam pracownik Parku jako najlepsze na nocleg. Nie byliśmy zachwyceni. Tuz przy drodze, z pobliskiej ambony widoki kiepskie, brak jakiejkolwiek infrastruktury ( wc)  Trzeba było uruchomić campera ( ostatecznie po to jest )  Przed zapadnięciem zmroku poszliśmy na platformę widokowa. W zasadzie nic nie widać ale za to słychać i to niezwykłe głosy. Ryki dwóch jeleni, wrzaski ptaków no i pomruki Łosia. Poranek powinien byc ciekawy...

Rankiem wychodzimy na platformę. Mamy niewiele czasu bo to drugi dzień na Polesiu. Po południu wracamy do domu wiec czasu niewiele. Jeszcze było ciemnawo kiedy usłyszeliśmy i zobaczyliśmy żurawie....




Było pieknie. Co prawda Żurawi mniej niż poprzedniego poranka ale za to bardziej widowiskowe...








Spektakl był piękny. Mnie jednak nurtowały te pomruki Łosia. Gdzieś tu musiał być. Ale z platformy nie było nic widać. Poszedłem wiec spacerem droga wokół ogromnego pola gryki. Poszedłem sam.

Najpierw zobaczyłem sarny....


Ale to dopiero początek " Trzęsienia ziemi " Dalszy ciąg nastąpił chwile później. Usłyszałem jakiś rumor w krzakach i zobaczyłem go...



...Prawdziwy Król Polesia !!!!  To on cała noc pomrukiwał na bagnie, to on mnie sprowokował do spaceru. Oniemiałem. Pozostało mi tylko sfocić...POTĘGA !!!





... Czekałem co będzie dalej. Ruszy na mnie czy pójdzie obojętnie. On zapozował dobre 5 minut, obserwował czy idę do niego. Łoś popatrzył na mnie dumnie, poruszał łbem a potem majestatycznie ruszył dalej. Po chwili znikł....



Ja wróciłem na platformę...

To był poczatek emocji dzisiejszego dnia...


Jedziemy dalej...




Karczunek  13.09.2020 r.


 

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz