poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Zbrzyca razy dwa.....

.... Zbrzyca to piękna rzeka,  lewobrzeżny dopływ Brdy o 46,8 km długości z czego 42 kilometrów jest szlakiem kajakowym . Czyli prawie od samego poczatku jest spławna. Kończy się w jeziorze Witoczno, czyli prawie przy naszym obozowisku. Na pierwszy etap po Zbrzycy wybieramy się dzień po Brdzie. Dziewczyny się buntują, nie chcą kajaczyć po jeziorach. Wybieramy salomonowe wyjście. Ponieważ stan wody niski wiec pierwsze kilometry szlaku nie przepłyniemy. No chyba że kajaki będziemy ciągnąć po płytkiej wodzie na smyka.  Startujemy wiec z Kaszuby maleńkiej wioski kaszubskiej nad Zbrzycą...

Startujemy ze starego młyna Kaszuba...



Zora już jak stara wyjadaczka kajakowa płynie spokojnie, Pan macha wiosłami...


Na rzece sporo mostków i kładek, jest tez sporo przeszkód w postaci mielizn i drzew ale jest piękna...



Na Zbrzycy mimo pewnej niepogody tłoczno jak na Królewskiej w Krakowie...



Dopływamy do miejsca zwanego Milachowo Młyn. Tutaj przenoska ( 50 m ) ale dopada nas deszcz wiec trzeba schować się do pobliskiego tartaku...




Ostatnie czytanie przewodnika przed kolejnymi kilometrami...


I dalej do wody...


Pokonywanie przeszkód terenowych wymaga ekwilibrystyki i dla ludzi i dla Zory...




Do Rolbiku gdzie kolejna przenoska woda już spokojniejsza. A w Rolbiku kolejny deszcz...


Rolbik - przenoska i deszcz...


Tutaj też  w ciągu całej kajakówki łapiemy wodę w łódź. Właśnie ja wylewamy...


Do końca odcinka, szuwary na przemian z lasem i drzewami...


Kończymy w Lasce maleńkiej osadzie przed jeziorami. Tak jak obiecaliśmy dziewczynom nie płyniemy przez jeziora do bazy. I tak kajaczenie zajęło nam kilka godzin... 



Tak jak sobie obiecaliśmy nie zostawiliśmy Zbrzycy w spokoju. Wróciliśmy tam za dwa dni. Chcieliśmy przepłynąć krótką trasę od Śluzy do naszej bazy nad jeziorem Witoczno. Z całej grupy na krótki wypad zdecydowali się tylko my z Jola i Piotrek z Mackiem...

jestem gotów na rzekę...


Dzisiaj tylko w dwa kajaki...


Tak to wyglądało w obiektywie Piotrka.,..


A tak chłopcy w moim obiektywie. Niestety szans nam nie dawali. Co cztery ręce to cztery ręce...



Po bardzo przyjemnej półtoragodzinnej kajakówki wpływamy Zbrzycą na Witoczno. A potem jeszcze kilkaset metrów Brda pod prąd i jesteśmy na powrót w bazie...



I tak w dwa dni przepłynęliśmy prawie cała Zbrzycę bez jezior. Zadanie może mniej ambitne ale rzeka jak najbardziej godna wioseł. Gorąco polecamy !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz