czwartek, 28 sierpnia 2014

Diabelskie Pustaci......

.... czyli dzień rowerowy -  jedziemy na wrzosowiska. To jedno z najciekawszych miejsc przyrodniczych na Pojezierzu Drawskim. Utworzone zostało w 2008 roku na 932,53 hektarach na terenie po poligonowym. To miejsce było znane już w latach trzydziestych kiedy Niemcy hitlerowskie ustanowiły w pobliskim Bornie Sulimowo swój ogromny poligon wysiedlając wszystkich mieszkańców.  Obszar Diabelskich Pustaci przez lata był terenem poligonu artyleryjskiego gdzie Guderian i  Rommel ćwiczyli swoje zastępy artyleryjskie. Po nich sowieccy generałowie na tym terenie walili gdzie popadnie ze swoich armat. Dopiero w 1993 roku teren przejęliśmy my. Lecz wiele lat minęło kiedy można było bezpiecznie wpuścić tam ludzi. Teraz jest tam jedno z największych w Polsce i Europie wrzosowisk...

Początek był zachęcający. Betka !! Trzydzieści parę kilometrów, piękne słońce, jeziora, kapiemy sie po drodze. A jak czasu starczy to pojedziemy do Kłomina czyli " Martwego Miasta " Nawet Zora wyrażała akceptację do planów. Tym bardziej akceptowała że nie jechała...


Jedziemy ! Droga przez cały czas wiodła lasem. Dodajmy bardzo fajna rowerowa droga. Bardzo zróżnicowana. Dukt bity, dziurawy asfalt, piaski, znakomita terenowa jazda... 


Pierwszy cel - Czarny bociek...


Boćka nie było . Zamiast tego mięliśmy Krzycha na ambonie...


Jola uważnie wypatruje boćka ! Nie ma i nie będzie !!!!


Zamiast boćka dojeżdżamy do bunkrów niemieckich Wału Pomorskiego....
 


Po 10 kilometrach lasami krótki odpoczynek  i dalej 5 km na wrzosowiska....


Dojeżdżamy !! Już widać kolory !!!



Zaczyna się szaleństwo fotografowania. Ale na zdjęcia warto tu przyjechać w drugiej połowie września. Niesamowite kolory są....

 




Taaa ! Wyobraź sobie że jesteś Guderianem a przed tobą niemieckie zagony artyleryjskie.... Punkt obserwacyjny na Lisiej Górze....






Czasu sporo więc jedziemy do Kłomina...


  
 

Kłomino. Martwe miasto. Najpierw Niemcy wybudowali tutaj baraki dla artylerzystów. W czasie wojny urządzili oflag dla Polskich oficerów. Więźniem był m. innymi  Leon Kruczkowski późniejszy autor " Niemców "  Z oflagu nic nie pozostało do dni dzisiejszych. Później Sowieci wybudowali bloki dla swoich artylerzystów. Po 93 roku teren opanowali złomiarze i szabrownicy ( nawet nie wiedziałem że dzisiaj też takowi istnieją ) wywożąc wszystko co tylko się nadawało do sprzedaży. Dzisiaj jakiś szalony remontuje niektóre budynki usiłując do tej głuszy ściągnąć ludzi.... 






Wracamy. Jesteśmy z powrotem na wrzosowisku. Już wiemy że z kąpieli nici, z opalania nici, z odpoczynku nici. Mamy za sobą 40 kilo a przed sobą niepewność co do dotarcia do chałupy...


Po 50 kilometrach w terenie tylko wiara w GPS Piotrka nam pozostały. Wszelkie mapy zawiodły...



Po blisko 60 kilometrach dotarliśmy do bazy. Wszyscy umordowani jazdą terenową, szczęśliwi ze dotarli i nie padli i wszyscy z tyłkami w miednicy z wiadomych powodów.  Ja postanowiłem wzorem nowej mody wśród kolarzy zdjąć swoje łydy po trasie ! Oto one !!!



Wyrypa świetna. Co prawda z organizacja na bakier ale wszystko się dobrze skończyło a w nogach jednak kilkadziesiąt kilometrów. Dyskusja co lepiej pedałować czy machać wiosłami rozgorzała na dobre. Jutro machamy ! 

Jeleń 07.08.2014 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz