poniedziałek, 30 grudnia 2019

Bodensee. Dzień drugi

Dzień Drugi

Langenargen - Friedrichshafen - Meersburg - Ludwigshafen/Bodman

Pobudka wedle 6 rano. Szybko zwijamy namioty, robimy śniadanie przy budce z Pizzą ( jak pisałem dla namiotowców na Campingu ) infrastruktury ) i już, już mamy wystartować a tu bęc - Marunia łapie gumę. Właściwie to zeszło powietrze.  Więc opóźnienie. Nie wyjedziemy jak planowaliśmy o 9 rano.  Serwis opony potrwał chwile, próby ale najistotniejsze pompowanie malutką pompką. No ale Marunia dał rady. 
Na Campingu pozostawiamy samochody. Opłata 3 Eur za dobę od samochodu. Czekamy jeszcze na Konrada który obiecał dojechac i poprowadzić nas do Friedrichshafen. 


Ja i mój rower jesteśmy gotowi...



Konrad dojechał wiec w drogę. Przed nami ponad 60 kam z bagażami. Z twardą ziemią campingową żegnamy się bez żalu. Pierwszy nasz cel to Muzeum Zeppelina w Friedrichshafen. To jazda około 12 kilometrów głównym zielonym szlakiem. jedziemy długi czas wzdłuż torów kolejowych które okalają Bodeńskie. Między ścieżka a torami jakieś 10 metrów, a i tak wciska się tam rząd miejskich działek z domkami i cała infrastruktura. Wszystko pieknie uporządkowane, małe ogródki z domkami. 
Po ponad godzinie dojeżdżamy do celu. Tu zegnamy sie z Konradem małym piwkiem.




Idziemy do Muzeum. Piotr z Markiem zostają przy rowerach oni tam byli kilka lat temu.  My z ciekawością płacimy kilkanaście Euro za wejście i zatapiamy sie w Zeppelinie...








...ale w muzeum nie tylko sterowce. Też piękne samochody którymi Graff Zeppelin też się interesował...



 Na zwiedzanie potrzeba z pół dnia. My mamy ledwie godzinę. Więc szybka przebieżka, zobaczyć co najciekawsze i jazda dalej. Po drodze zatrzymujemy sie na coś na ząb...




Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, co prawda dobra do jazdy bo chłodno ale jednak chmury zwiastują deszcz... 


...cały czas pomiędzy winnicami i ścieżką rowerową...




..I przed taką winnica dopada nas pierwszy deszcz na wyprawie. Znajdujemy rozległe drzewo, burzy nie ma tylko leje. Chowamy sie, obok ławeczka z widokiem na Bodensee...




...Półgodzinna przerwa na deszcz i oddech. Coś pijemy (:) ) coś jemy. Deszcz ustaje, ruszamy dalej. Nie na długo. Zatrzymujemy się przy pięknej przykościelnej winnicy...









Ściągamy mokre łachy, wieszamy na rowerze, znowu zaczyna palić słońce. Po drodze gdzieś pomiędzy  Meersburgiem a Uberlingen na ścieżce staje nam Winiarnia. Słońce pali, wino znakomicie schłodzone, co było robić...




No i po takim fantastycznym popasie wydawało nam sie będzie dobrze. Nie było. Tuż po wyjeździe z winnicy znowu wiatr, chmury, deszcz...
Chowam aparat. Już do samego campingu nie wyciągam go. Droga cięższa niż dotychczas. Cały czas leje. Gdzieś w okolicach Sipplingen gubimy się na podjeździe. marek jedzie dołem i dociera pierwszy do  Campingplatz Schachenhorn i rozbija namiot, załatwia formalności. My zmęczeni w pierwszym momencie chcemy szukać jakiegoś spania w Sipplingen ale jak dociera do nas że camping 6 km i na dodatek Marek już tam jest jedziemy. Ciężki dzień kończymy nadspodziewanie dobra kolacja w Campingowej knajpie. 
Niestety ziemia tak samo twarda jak na poprzednim campingu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz