wtorek, 18 października 2016

Ateny....

... czyli nasza wakacyjna wyrypa rowerowo - kajakowa. Tym razem naszym celem była Suwalszczyzna a ściślej biorąc Pojezierze Augustowskie .
W planach była Rospuda, Czarna Hańcza, Marycha, Wigry - to oczywiście na kajaki. Rowerem w zasadzie wszędzie bo po Pojezierzu ścieżek rowerowych w bród, no a poza tym planowaliśmy Wilno. Wszak stamtąd do Wilna najbliżej.
Na bazę naszej wyrypy wybraliśmy....Ateny !!! Oczywiście nie te w Grecji choć słońce chętnie byśmy tam widzieli, ale te na Pojezierzu,  maleńka wioska letniskowa z pięknym jeziorem Blizne.
Jak zwykle wybieraliśmy w ciemno. Nie znaliśmy ani miejsca, ani  kwatery gdzie mieliśmy spać, mogliśmy podglądać tylko na mapie satelitarnej które to miejsce i ewentualnie oglądnąć miejsce na zdjęciach.

Miejsce okazało się cudowne dla naszych potrzeb, Kompleks Turystyczny Ateny prowadzi Ewa i Bogusław Korzun.  Przy kompleksie plaża, bar całodzienny, kajaki, rowery pole namiotowe w zasadzie wszystko co potrzeba na wakacyjna wyrypę.  I od razu powiem wszystkie te elementy Kompleksu turystycznego zadziałały znakomicie. Miejsce absolutnie do polecenia i dla młodych i dla starych i dla tych z dziećmi i tych bez dzieci....

Pierwszego dnia z wieczora kiedy przybyliśmy do Aten pierwsze kroki to tablica miejscowości. Koniecznie ! Bo Ateny w Polsce zdarzają się z rzadka....



Tak zobaczyliśmy jezioro Blizne z miejsca z którego codziennie patrzyliśmy na okolice. Plaża , pomosty jezioro . Cudnie jest... 



Pierwsza noc i rewelacyjny księżyc nad jeziorem....


Ale nie tylko. Rewelacyjna Droga Mleczna, gwiazdy nad jeziorem i sam Kompleks Ateny nocą były zachwycające. Szczególnie w taka gwieździstą noc... 




Ale nie tylko noc. Świt nad Blizne równie zachwycający....





A tak to miejsce wygląda w dzień. 




Nasze kajaki...


Kompleks turystyczny Ateny....


... i jego szef Bgusław Korzum 



Tak było pierwszego dnia. Piękna pogoda słońce cieplutko zachód słońca. A jutro już na rowery ... 

wtorek, 11 października 2016

Balaton korut.....

.... czyli jedziemy wokół Balatonu. 
Ta rowerowa wyrypę wymyśliliśmy gdzieś wczesną wiosną.  Dużo było propozycji, jedna lepsza druga gorsza ale jedyna rzecz bezsporna to był termin : koniec maja , tradycyjnie jedziemy na Boże Ciało.  I jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Jako bazę wypadową wymyśliliśmy Heviz i camping " Panorama "  znany naszym przyjaciołom z wyjazdów na Chorwację gdzie sypiali kilkukrotnie Wiec miejsce sprawdzone i dobre. O jego " zaletach " powrotnych dowiedzieliśmy się w ostatni dzień rowerówki.
Trasa wokół Balatonu ma około dwustu kilkunastu kilometrów. Dokładna długość nie jest znana gdyż podaje się odległości z odjazdami od trasy głównej więc trudno tu dociec. My objechaliśmy razem z myleniem dróg ( bo i to się zdarzało ) około 220 kilometrów.  Podzieliliśmy to na 3 dni aby mieć czas na zwiedzanie. Jakże się pomyliliśmy  dowiedzieliśmy się już w czasie jazdy. Niestety na zmianę planów nie było szans. Noclegi czekały. 

Dojazd

Wbrew różnym opiniom wybraliśmy drogę na wprost jak tylko się dało, omijając autostrady ( no może kawałek na Słowacji ) . Droga szczególnie przez Słowację okazała się dość uciążliwą, bo to droga w poprzek ważnych szlaków, a poza tym jechaliśmy w środę poprzedzającą Boże Ciało dzień wolny również na Słowacji. Więc wszyscy się spieszyli. Dopiero po przekroczeniu granicy Słowacko - Węgierskiej ruch trochę się uspokoił. 
Do Panoramy dotarliśmy z wieczora po 7 godzinnej jeździe. Trochę zmęczeni ale wystarczyło mi stwierdzi że w sobotę przy powrocie czeka nas niezła praca na rowerach aby tutaj się dopchać. 

Brygada ( 6 osób ) gotowa do wyjazdu... 
  

Takie widoki chcielibyśmy mieć cały czas... Zamek Orawski



Przystanek w drodze...przystanek słowackiego PKS



Wjeżdżamy na Węgry...




Pod wieczór camping Panorama nad Heviz





Dzień pierwszy

Heviz - Keszthely - Tihany  ok. 90 km

Dzień pięknej pogody. Pobudka wedle 7 aby najdalej 8.30 dosiąść nasze " konie " rowerowe. Śniadanie i chwila na sesję zdjęciowa przed wyjazdem i hajda na koń....schody do nieba a na nich....




 5 kilometrowy zjazd z Panoramy do Heviz uświadamia nam jaka prace będziemy musieli wykonać aby pokonać całą pętlę. Ale to dopiero w sobotę. Teraz jeszcze chwila na zapoznanie się z trasą do Tihany  gdzie mamy nocleg. Miało być 70 km....Jesteśmy w miejscu do którego w sobotę dojedziemy i zamkniemy pętlę. Na naszej trasie pierwszy postój w Keszthely...




Pierwsze kilometry, pierwsze zapoznanie się z trasą. Jedziemy lokalnymi drogami którędy poprowadzony jest szlak Balaton korut. Po kilkunastu kilometrach docieramy do Keszthely.  Na trasie ukazuje się słynny Pałac Festetitsów. Dam szereg atrakcji, ale za dużo ludzi , musielibyśmy stracić dużo czasu, więc zaczyna działać słynne " szybki, szybko " i po spacerze po parku ( piękny i niezwykły ogród ) ruszamy dalej. 






A na trasie Balaton i wzgórza winne Badscony, ale na razie największym problemem to znalezienie wreszcie tego osławionego Balatonu. Bo z Panoramy go nie widać, z trasy do Heviz i Keszthely też nie, bo ścieżka wiedzie wśród zabudowań. I dalej do pałacu w Keszthely dokładnie tak samo. Droga wiedzie albo ścieżkami wytyczonymi albo poprowadzona lokalnymi drogami. Wreszcie po kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do Balatongyorok. Tu lekko zjeżdżamy nad Balaton i wreszcie widzimy wodę i jezioro. Ewidentnie Węgrzy jeszcze przed sezonem. Co prawda dzisiaj Boże Ciało, ale wszędzie trwa praca nad przygotowaniem do sezonu. My siadamy w marinie delektując się Balatonem i jeszcze czymś.... 





Jedziemy dalej. Ścieżka natrafia na nowsze odcinki. Tutaj wszędzie wybudowane wiaty dla turystów. Ale jakość ścieżki daleka od życzenia. Wybudowana w 2002 roku była długi czas bardzo nowoczesna, jedną z niewielu w Europie Wschodniej tras rowerowych. Teraz dość nierówna w niektórych momentach powiedziałbym dość niebezpieczna głównie z powodu licznych pęknięć nachodzących na siebie warstw asfaltu czy wybrzuszeń terenowych związanych z korzeniami drzew rosnących przy ścieżce. Ale dajemy radę. Trzeba tylko uważać przy zjazdach Bo choć droga prawie równa podjazdy i zjazdy zdarzają się. 



W drodze do winnic Badascony przystanek na zimne piwo. Jedno !!!!! Drugie dla przyjaciela !!! Takie zjazdy to częsty widok przy trasie. W zasadzie co kilka kilometrów można się zatrzymywać... 


Zaczynamy jazdę w górę... i w dół. Trasa wiedzie nas pomiędzy Balatonem a wzgórzami Badascony. Wiec ta jazda góra - dół nas trochę zaskoczyła. I to nie żadne jakieś małe podjazdy ale solidne kilkuset metrowe podjazdy i potem zjazdy równie długie. Najbardziej męczący odcinek na całej trasie wokół Balatonu.  To zabrało nam szmat czasu. Jesteśmy już dobrze po południu kiedy dojeżdżamy do Góry Zamkowej i pięknie położonej winnicy poniżej...



No a dalej na wzgórzu Badascony piękna winnica i chwila oddechu na zakupach wina. Taki popas chciało by się mieć codziennie, co kilka kilometrów







Po zaopatrzeniu i chwili oddechu jedziemy oczywiście w dół. Znowu Balaton. Zbieramy siły do kolejnego podjazdu. Tym razem ostatni kawałek pod wzgórze na którym posadowione jest miasteczko Tihany. Podejmujemy decyzję jazdy jak najkrócej bo późno. A więc zgodnie z trasa 71 
wzdłuż niej leci odcinek drogi rowerowej. Ale na razie odpoczynek nad Balatonem






Jedziemy dalej. Teraz długie proste i długie podjazdy. Jest pod wieczór a do domu jeszcze kawał drogi. Na podjeździe pod Tihany nagły zwrot akcji. Postanawiamy skręcić z trasy w prawo i objechać półwysep od drugiej strony. Oczywiście błąd a nawet wielbłąd, Tracimy masę czasu najpierw na zjazd a potem powrotny podjazd. Ale to już ostatnie depnięcia na pedały i jesteśmy w Tihany. Niestety trzeba szukać zamówionego spania. Trudny język, trudna sprawa. Wreszcie pod dłuższym kwadransie wiemy gdzie jesteśmy. Do centrum Tihany jeszcze pod górę ale nikt nie ma siły. GPS prowadzi nas do kwatery jakimś kompletnym zadupiem I tam tuz przed noclegiem piękny widok na maki... Piękne pole które u nas już coraz rzadziej można spotkać....   





Jesteśmy tak zmęczeni trasą że tylko kąpiołko i najchętniej spać. Ale trzeba jeszcze coś zjeść. Więc idziemy do centrum Tihany. Mozolnie pniemy się pod górę. Ja przypominam sobie ze dawno nie pamietam abym ze sobą nie wziął aparatu. telefon szwankuje wiec nici ze zdjęć. A tymczasem było na co patrzeć. Tihany to jedno z piękniejszych miejsc na Węgrzech (  Opactwo Benedyktynów, Wzgórze Echa, Jezioro Zewnetrzne i Wewnetrzne )   
To wszystko nas ominęło bo czasu nie starczyło. Przejechaliśmy w pierwszym etapie blisko 100 km. Jutro kolejne kilkadziesiąt kilometrów.

Dzień drugi.


Tihany - Zamardi

Rano po ósmej start. Piękna pogoda dalej trzyma. A więc w drogę . najpierw wracamy z powrotem koło pola maków i podchodzimy do głównej trasy rowerowej. Odpuszczamy zwiedzanie Tihany ostatecznie. Nie za bardzo chce nam się wspinać na górę z opactwem. Zobaczymy go z dołu. Naszym celem jest miejscowość Zamardi. Dokładnie po drugiej stronie półwyspu. W zasadzie gdybyśmy podjechali pod prom w 15 minut bylibyśmy w miejscu noclegu. No ale co to za zabawa by była ? Zjeżdżamy, po drodze robiąc zakupy w sklepie. Trasa z powrotem zaczyna się podnosić i opadać. Droga zupełnie w porządku tylko te wykroty po korzeniach. Strasznie niebezpieczne są. Na pierwszy postój zatrzymujemy sie w Balatonfured . To podobno najstarsze uzdrowisko na Wegrzech . Dojeżdżamy do portu i mariny a tam piekne widoki na Balaton.




To pomnik tych co na.... Balatonie


Jeszcze chwila i w drogę dalej....



Jedziemy cały czas wzdłuż Balatonu raz w górę raz w dół. Trasa szeroka przyjemna. Ale podjazdy dają w kość. Trzyma nas to ze to ostatnie podrygi zdychającej ostrygi Od połowy etapu trasa się wypłaszacza...



Dojeżdżamy do najwyższego punktu nad Balatonem na naszej trasie gdzieś w okolicy Balatonalmadi. Upał potworny. Ze ścieżki przedarliśmy sie przez niekoszone trawska tak aby zobaczyć Balaton. Jest pięknie choć gorąc daje czadu....





Teraz już tylko zjazd z góry do najdalej wysuniętego na południe zatoczki w Balatonfuzflo... Maleńka zatoczka  w stosunku do wielkiego Balatonu...


Parę kilometrów dalej zatrzymujemy się na odpoczynek . W marinie nawet pomnik rower..no powiedzmy ze pomnik. Tutaj niezły obiad i dalej w drogę Ale to już około 20 kam do celu. Droga się spłaszcza zupełnie. Będziemy jechać wzdłuż Balatonu pomiędzy domkami kurortów Balatońskich




 Przez Siofok dojeżdżamy pod wieczór do Zamardi Tam w Auto Kemping na końcu miejscowości nasze spanie , tym razem w domku holenderskim ( nie polecamy ze względu akustykę. Tutaj tez poszliśmy popatrzeć na zachód słońca nad Balatonem. PO drugiej stronie Tihany skąd rano wyjechaliśmy. Patrzymy na to co nas ominęło czyli opactwo Benedyktyńskie na wzgórzu 








    Dzień trzeci


Zamardi - Heviz

Dzisiaj zamykamy pętlę dookoła Balatonu. Piękna pogoda około 60 kilometrów do domu. Trasa płaska z blisko 4 kilometrowym podjazdem do Heviz. Tak na ostatek. Na dobicie nas.
rano piękne śniadanie na tarasie jednego z domków i pamiątkowe zdjęcia nad Balatonem. Ostatecznie dzisiaj się pożegnamy.









 Pierwsze kilometry to dojazd do terminalu promowego w Zamardi. To tutaj byśmy wylądowali jakby nie nasze ambicje rowerowe. Olaliśmy zwiedzanie pobliskich atrakcji ( wieża widokowa, skansen ) i zamiast promem przyjechaliśmy na rowerach Teraz możemy tylko pooglądać prom i dalej do dzieła rowerowego. 





Droga po zachodniej stronie Balatonu jest w zasadzie cały czas taka sama Jedzie się wzdłuż Balatonu poprzez szereg miejscowości wypoczynkowych. jest sobota 28 maja Tutaj dopiero początek sezonu. Widzimy ze kurorty dopiero się budzą. Nuda. Dlatego w przydrożnej hurtowni zaopatrujemy się w życiodajny płyn złoty....   



Po drodze wreszcie w trzecim dniu rowerówki jest czas na kąpiołko w Balatonie. Bez tego wyrypa była by bez sensu. Woda w miarę czysta i ciepła. Więc ze dwie godziny poświeciliśmy.


Na trasie spotykamy biegaczy. To supermaraton dookoła Balatonu. Zawodnicy biegną już 12 godzin i są w  na 140 kilometrem 230 km stawki....




Dojeżdżamy do punktu w którym żegnamy się z Balatonem. To gdzieś w okolicy Fenekpuszta. Ostatni rzut oka na Balaton i Jazda pod górkę. Najpierw omijamy Kesztechely i dojeżdżamy do Heviz Tutaj Zamykamy pętle dookoła Balatonu. Ale jeszcze musimy ze cztery kilometry pchać pod górę do Campingu Panorama... 



Cała nasza drużyna po powrocie na Camping. Zdjęcie robił Piotrek więc jest z odwrotnej strony....


I nareszcie na koniec odpowiednie umiejscowienie naszych spracowanych kończyn....


  Dzień ostatni

Heviz

Czyli suplement do naszej wyrypy rowerowej. Trzeba po intensywnych trzech dniach dać wypocząć członkom. A ponieważ jesteśmy w Heviz jedziemy na baseny. A baseny w Heviz są niezwykłe. Uzdrowisko Hévíz to największe i chyba najbardziej znane węgierskie uzdrowisko, które leży w zachodniej części kraju, na zachód od jeziora Balaton. Jednak uzdrowisko słynie z innego jeziora - największego na świecie jeziora termalnego Hévíz (co można przetłumaczyć jako "gorąca woda", "źródło termalne"). Znajduje się ono 6 km od jeziora Balaton,  Wiec rano pakunek rowerów do samochodów i jazda w dół do Heviz. 
Jezioro jest podobno największym na świecie jeziorem termalnym I bardzo głębokimPływać można z dętka albo ze specjalnym ochraniaczem. Położone w pięknym zalesionym miejscu. Cisza spokój i 33 stopniowa woda.



 Ludzie przyjeżdżają tutaj z całej Europy. Głównie dla celów leczniczych ale i wypoczynkowych. Na jeziorze znajduje się na planie krzyża duży drewniany budynek. To główne miejsce basenu. Można tam albo dopłynąć albo dojść specjalnie stworzonymi tarasami. 



Pływa się  od przystanku do przystanku gdzie można się podtrzymać na dętkach. Pod nogami masz głębię na 30 metrów... 







Niestety czas nie zając ale jednak ucieka. My tez koło południa po trzech godzinach moczenia zwijamy manatki Jeszcze tylko spacer po Heviz , jakiś obiad i koło 14 wyjazd do Krakowa 





Runda dookoła Balatonu zajęła nam trzy dni. Przejechaliśmy około 220 kilometrów. To i dużo i mało. Dużo zważywszy że jednak 3 dni, Mało bo jeszcze by się chciało co najmniej jeden dzień. I własnie tego jednego dnia brakowało. Bo zabrakło go nam na początku kiedy trasa jednak powinna być krótsza za to z liczniejszym zwiedzaniem winnic i zabytków Tihany. No ale za to jest jakiś wynik. Być może powrócimy za jakiś czas. Trasę gorąco polecamy. Właściwie bez jakiś większych trudności oprócz wzniesień na wschodnim brzegu. Zwracamy tez jednak uwagę na stan ścieżek W niektórych miejscach naprawa jest konieczna. a Wszyscy jednak i mali i duzi bez problemu poradzą. Dlatego gorąco polecamy !!!