poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Mała Fatra - Terchova

                 To bardzo interesująca miejscowość związana z Małą Fatrą. Tam mieliśmy bazę wypadową w góry. Ponieważ niedziela była kiepska pogodowo,  a my wyznajemy zasadę : jak zła pogoda to siedź w schronisku, zajmij się kobietami albo pij. Ale nie wychodź w góry ! Wyznając tą zasadę w niedzielę zajęliśmy się ... zwiedzaniem. Kobietami i piciem zajęliśmy się wieczorem. 
A Terchova to rodzinne miasteczko niejakiego Jury Janosika. Niejaki ten Jura swego czasu był się urodził 25 stycznia Roku Pańskiego 1688. Juraj czyli Jurek był Słowakiem z krwi i kości ojca Martina i matki Anny z domu Cesnekovej. I wszelkie inne dyskusje na temat pochodzenia Jureczka są zbędne. Był Słowakiem i basta, bo zachowały się dokumenty mówiące kto zacz. Zapewne owe dokumenty są teraz strzeżone jak oryginał deklaracji powstania Stanów Zjednoczonych, bo Jureczek okazał się w latach późniejszych Bohaterem Narodowym Słowacji a potem Polski. Bo do Jurka zaczęli się przyznawać również Polacy. Tylko my widzieliśmy w legendzie tylko pozytywy. I dla nas Janosik to ten nieskalany co to brał bogatym a oddawał biednym. Słowacy to jednak mniej romantyczny naród. Oni też mają wspaniałą legendę o  działalności Janosika ale tak jakby było w niej dwóch Jureczków . Dobry i zły. Dobry to ten co kochają go oba narody Polski i Słowacki. Ten zły to ten prawdziwy o którym Słowacy zdają cobie sprawę bo na jego działalność mają dokumenty sądowe a my o tym nie wiemy albo nie chcemy wiedzieć. Na nieszczęście legendy Jureczka zachowały się dokumenty z jego rozprawy  w której to rozprawie wyszło na to że Janosik to zwykły bandyta, łupił wszystkich którzy coś posiadali a oddawał tylko wtedy kiedy miał w tym interes lub np. panienkom. I taki wiódł żywot zbója dotąd kiedy jeden z jego towarzyszy zdradził go, a za jedenaście napadów w tym  morderstwo księdza ( nigdy się do tego nie przyznał ) został skazany na powieszenie za lewe żebro ( jak mówi pieśń o Janosiku " za poślednie ziobro "  ) Oczywiście legenda Janosika w kulturze ludowej wygląda zupełnie inaczej. Znamy ją od wieków z literatury i filmów. Terchova, nie mając innego wyjścia jak turystyka wykorzystała naszego Jureczka do zareklamowania swojej miejscowości urodzenia. I tak w Terchovej powstał pomnik Jura Janosika w nadludzkiej wielkości. Juro spawany z blachy nierdzewki stoi nad Terchova od 1988 roku tak jak widział go projektant Jan Kulicha ( nie mogę napisać że " jego dłuta " bo chyba by trzeba było powiedzieć " jego spawarką "). Oprócz tego Janosik jest w herbie Terchovej. A w ogóle w okolicy jak pojeździliśmy to wszędzie Janosiki. Bary Janosik, Janosiki ciosane w pniu, Janosikowy Skok itp, itd. 
Kiedy wystyrmałem się na wzgórze na którym stoi 7,5 metrowy Janosik nie mogłem mimo wczesnej pory ( wywrzeszczeć 7 rano ) dwóch zwrotek Janosika : 
 Pierwsza patriotyczną :

Powiesili Jaśka za poślednie ziobro 
Pytały go panny kady podział srybło

I druga ta bardziej prawdziwą :

Idzie Janko drogą i wara mu wisi
Czeka jego piwko w barze u Ludwisi

Dziewczyny pouciekały bojąc się aresztowania ale policja spała albo mój donośny głos do wsi nie doszedł
 

Janosik patrzy na Terchovą z pobliskiego wzgórza...




 
Przy wejściu pod pomnik napis mówiący kto zacz....


                  W Terchovej jest kościół pod wezwaniem św. Cyryla i Metodego. Kościół murowany nie stanowi jakiegoś zabytku , budowany w latach 1942 - 1949  mający jeden cel - służyć parafianom. To co ciekawe w nim, to okna w których na szkle sceny z życia świętych Cyryla i Metodego. Ale nie malowane na szkle a wytrawiane  na matowo. Jednak prawdziwym rarytasem to rzeźbiona ręcznie szopka bożonarodzeniowa zwana przez miejscowych Betlejką. Szopka powstała w 1967 roku i została wykonana przez rzeźbiarza  ludowego  Štefan Hanuliak przy współpracy z Józefem Holubkiem - odlewaczem figur  i  Štefanem Krištofikiem który był mechanikiem ruchu. Szopka składa się tak jakby z trzech części. Pierwsza to stara Terchova w której pokazane jest codzienne życie ludzi z rzemiosłami jakie wykonywali mieszkańcy, druga to Jasełka miejsce narodzin Chrystusa. Trzecia część to miasto Jerozolima.
Podobno miejscowi walczą aby wpisać to dzieło na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Ano zobaczymy.









A tutaj jak wygląda w oryginale. I kto mi powie że na YouTube czegoś nie ma 




Przed kościołem Cyryla i Metodego zobaczyłem figurę. Znajomą figurę. Od lat łażąc po Polsce i nie tylko zbieram zdjęcia rzeźb Jana Pawła II . To popiersie które zostało postawione przed kościołem ( nie wiem kto był artysta i kiedy postawiono popiersie ) wydawało mi się od poczatku dziwne. Jakby mu czegoś brakowało. No i doszedłem do wniosku że albo artysta zapomniał o jednej ręce albo mu ( czyli JP II ) urwali, albo ukradli. W każdym bądź razie wygląda mi na jednorękiego JP II co w mojej kolekcji na pewno będzie stanowił ciekawostkę. 



A wogóle to Terchowa to bardzo sympatyczna miejscowość.Widać że ustawiona w całości na działalność turysty. Co rusz ktoś nas pytał czy aby mamy gdzie spać. Ceny od 8 EURO wzwyż. Średnio około 12 a ze śniadaniem 15 EURO. Oprócz wspomnianych wyżej atrakcji jest jeszcze muzeum a jakże Janosika. Nie dotarliśmy do niego gdyż wybieraliśmy sie na baseny i czasu nie za bardzo było. W każdym razie jeśli w Małą Fatrę to baza wypadowa w Terchovej jest świetna. Polecam !!!

Z wysokości Janosika Terchowa wygląda okazale 


Na horyzoncie nawet jakieś konie...


Najważniejsza ulica w Terchovej a jakże Janosikowa. Prowadzi prosto do Doliny Vratnej





Mała Fatra - Chleb - Velky Rozsutec

                            Plan był prosty. Trzeba uczcić zakończenie urlopu jakąś piękną wyrypą. Zazwyczaj w Tatrach.  Ale zanim doszło do zaplanowania padła propozycja z tych nie do odrzucenia : Mała Fatra na Słowacji. Moja Małżowina tam się już kiedyś bujała na nartach z naszym towarzystwem ale narty i zima to nie to samo co lato i piękne widoki. A więc jedziemy na Chleb  !!! 
W piątkowy wieczór  dotarliśmy do Terchovej małej miejscowości u wylotu Doliny Vratnej. Sama miejscowość bardzo ciekawa i godna osobnego wpisu czego dokonam po potem. 
W piękny sobotni poranek wsiadamy do samochodów i jedziemy do końca Doliny Vratnej aby tam wsiąść w gondole i hajda na Małą Fatrę. Jesteśmy mało ambitni bo przecież powinnyśmy piechtą. Ale od czasu kiedy zmarła Zośka Paryska "Ostatni Mohikanin " łażenia pod wyciągami, psychicznie nie znoszę tego sportu. Nie cierpię kiedy idę w góry a nade mną jedzie facet i gapi się na mnie jak mi się idzie. Odchodzi mi wtedy ochota na cokolwiek Dlatego jeśli w moich planach jest już góra gdzie szlak poprowadzony jest pod wyciągiem, jadę wyciągiem a zaoszczędzony czas poświęcam na dłuższą wyrypę. Chcemy wyjechać pod Chleb , potem wyjść na Snilovskie Sedlo. Stamtąd pójdziemy główną granią na jedną z najbardziej znanych gór w Małej Fatrze - Chleb. A potem przejście graniowe na Poludniowy Gruń i tam zadecydujemy czy pójdziemy na Velki Rozsutec, Stoha czy zejdziemy do domu. Pogoda piękna ale cały czas chodzą ciężkie ołowiane chmury...


W drodze w Dolinie Vratnej takie widoki są na porządku dziennym...
  

... jeszcze ostatni rzut oka na mapy i....


... do gondoli....


... to co rzuciło mi się w oczy po wyjściu pod Chlebem  to ilość turystów. Dość dużą ilość turystów...Na lewo na Chleb, na prawo na Velki Krywan.na wprost Snilovske Sedlo..


... w dole pozostała górna stacja wyciągu gondolowego...


Przez całą drogę graniową przed oczyma mieliśmy skalne stoki Velkego Rozsutca


... z grani coraz piękniejsze widoki...


... Velki Kryvan...


... Przed nami Velki Rozsutec i cały szlak do przejścia


... na Chlebie jak na Chlebie , piękne widoki i turyści, turyści


... a z Chleba piękne Tatry i inne góry....


... droga wiodła granią w kierunku Południowego Grunia... 




... Jak w Tatrach Zachodnich...


... Velki Rozsutec tuż , tuż


 ... Velki Kryvan i Maly Kryvan w dole górna stacja wyciągu...


... Przejście na Poludnowy gruń...


... Skalisty Velki Rozsutec i ogromna kopa Stoha ( ale nie Kamila )....



... Na Poludnowym gruńu podejmujemy decyzję. Czasowo nie wyrobimy się na Rozsutca. Przejdziemy przez Stohove Sedlo przez las jarzębinowy i zejdziemy na Sedlo Miedzyhole


Na Stohovym Sedle piękne osty. Nie wiem jak nazywają się...


... Velki Rozsutec i Sedlo Miedzyhole...


Na Sedle odpoczynek i zejście do Stefanovej 


No i górską część wyrypy w Małą Fatrę zakończyliśmy w Stefanovej. Co prawda nogi by szły, ale na szczęście rozum nie pozwalał. Część naszego towarzystwa nie dała rady, i była dość zmordowana, inni zapewne weszli by na Stoha lub Velkiego Rozsutca. Ale co się odwlecze.. i tak dalej. Jesteśmy po słowie że przyjedziemy tutaj w październiku. Ponoć najpiękniejsza pora roku bo wszędzie naokoło drzewa liściaste a wiec musi być czerwono - żółto - brązowo. No a poza tym jeszcze wiele gór do zdobycia w tej Małej Fatrze. I wiele do zobaczenia.  Ano zobaczymy !

czwartek, 23 sierpnia 2012

Markowe Szczawiny - Toporzysko

          To już koniec naszej tegorocznej długiej wyrypy. W ciągu tygodnia przedeptaliśmy ze Zwardonia na Wielką Raczę, Rycerzową, Krawców Wierch, Halę Miziową  aż na Markowe Szczawiny pod Babią Górą.  Nie mieliśmy zamiaru kończyć na Babiej Górze. Chcieliśmy jeszcze przez Halę Krupową dotrzeć do Toporzyska do Klubu Sportowego " Bór " Niestety poranek na Markowych był jak wiadro zimnej wody na głowę . Dosłownie. Lało a raczej ściana deszczu. Pozostało zejść nam do Zawoi i szukać możliwości przejazdu do Toporzyska.

Mina Joli wszystko mówi. Leje...


 Pozostało nam tylko dotrzeć Busami do Toporzyska...


Po krótkim marszu z Toporzyska na polanie ukazują nam się zabudowania stadniny...


Tutaj jest miejsce gdzie rządzą konie...



Zawsze ilekroć tam jestem fascynuje mnie ten Kasztanowiec ze szlakami turystycznymi...


Wszędzie można spotkać konie


A tutaj rządzę ja - Maks



Od poniedziałku do niedzieli przedeptaliśmy grubo ponad setkę kilometrów z plecakami samymi górami bez schodzenia do wsi. Daliśmy radę więc w przyszłym roku taka wakacyjna wyrypa po drugiej stronie Beskidów. Z Krynicy poprzez Beskid Niski w Bieszczady. Zakończymy w moim ukochanym Dziurdziowie. 
Ten tydzień dał nam odpowiedź również na pytanie czy my już jesteśmy takimi dziwakami czy też są inni. Są !. Jest ich jakby trochę mniej niż kiedyś ale chyba bardziej są świadomi co robią. Nie spotkaliśmy żadnego obozu wędrownego, żadnej wycieczki zakładowej, żadnej oazy. Tylko indywidualni tacy sami wyrypiarze jak i my.  Pięknie było. Już tęsknię za Beskidami. Ale na koniec wakacji chyba będzie dla mnie niespodzianka. Jedziemy na trzy dni na Małą Fatrę. Na pewno coś napisze. Pozdrawiam  !!!