środa, 24 października 2012

Czantoria - orgia kolorów

Dojazd do Ustronia jest dla nas Krakowian dość trudny. Co prawda można na okrętkę autostrada ale raz że płatna, dwa mało widokowa. A wiec my wybraliśmy się jak Pan Bóg przykazał starą beskidzką drogą, krętą, i mocno obładowaną samochodami. Od samego poczatku wiedzieliśmy że będzie pięknie, bo pogoda piękna, bo słońce i ciepełko. Ale takiej " orgii " kolorów nie spodziewaliśmy się. Dlatego w tej relacji będą przede wszystkim zdjęcie. Dużo zdjęć.

Najpierw wyciąg. Pamiętam go od pierwszego pobytu tutaj w 1973 roku.  Oczywiście wtedy był to dwuosobowy wyciąg rachityczny wolny ale wyciągał. Teraz jest piękna czteroosobowa kanapa która szybko i sprawnie wypluwa pod Czantorią rzesze turystów. Uprzedzam pytania i oburzenia. Już pisałem że nie nazywam się Paryska Zośka i jak ktoś pobudował wyciągi to korzystam. Dlatego też nie wychodziłem tylko wyjeżdżałem aczkolwiek wychodzących było sporo.




Uwaga Uśmiech  !!!




Można wyjść i wyjechać



Z górnej stacji pod Wielką Czantorią





Równica cała w barwach jesiennych


Idziemy na Wielką Czantorię



Na szczycie parę lat temu Czesi postawili wieżę widokową Wielką atrakcję na Wielkiej Czantorii



Widoki z wieży na ludzi i Ustroń Zawodzie. Jest pięknie !!!



Pół kilometra dalej czeskie schronisko Wielka Czantoria pobudowane przez  Beskidenverein w 1903 - 1904 roku jako odpowiedź Niemców na plany Polaków wybudowania pierwszego  Polskiego schroniska w Beskidach.  Teraz znajduje się na terenie Czech. W czasach słusznie minionych a niesłusznie zapominanych wyfraczony chatar wynosił na tacy czeskie piwo i podawał spragnionym turystom z Polski jak wopista nie widział. Teraz wchodząc do tego schroniska widzi się cała głupotę tamtych czasów.  




Za dużo na trasie z Ustronia przystanków. Za dużo wież, schronisk, piwa. A więc na Tuł już nie pójdziemy. Zaczynamy najpiękniejszy odcinek trasy : zejście pięknym bukowym lasem do Ustronia. 




No i zaczyna się orgia kolorów









Wyrypa na Wielka Czantorię krótka, ale opłacało się. Słońce , barwy jesienne nie do przecenienia. Wszystkim którzy się wybierają : wyjazd wyciągiem 14 złociszy w górę, wyjście na wieżę 5,5 złotego, piwo po 5, 6, 7 zł W schronisku capowane po 5,5.   
Niestety powrót jeśli je4dziecie przez Wadowice niepewny bo z ogromnymi korkami. Do Ustronia jechaliśmy 2 godz. Z powrotem blisko 4 godziny. 

Wielka Czantoria  21.10.2012 r.

P.s  Kasia przesłała mi link do Czantorii Kunickiej Halinki. Piekne ! I jakie oldskulowe !!!


czwartek, 11 października 2012

Rzepak...

... jest piękny chciało by się powiedzieć patrząc na jesienne pola w zachodzącym słońcu. Te pola rzepaku spotkałem w dolinie usychającej Raby w Beskidzie Wyspowym.  Pomyślałem sobie że ten rzepak to taka klamra spinająca tegoroczne wyrypy górskie w sezonie wiosenno - jesiennym. Jakoś w maju fotografowałem też w dolinie Raby ( ale jeszcze nie usychającej ) fantastyczne pole czerwonych polnych maków.  Po publikacji nie mogłem się opędzić od pytań gdzie takie pole się uchowało. Pole szybko zniknęło ( skoszono je jak tylko pojawili się fotografowie w większej ilości, chyba ze strachu ) ale zdjęcia pozostały. Te maki rozpoczęły sezon tegorocznych wyryp. A teraz rzepak je kończy. Oczywiście chodzimy dalej ale to już jesienno - zimowe kopanie się z pogodą błotem i śniegiem. Ale też będzie pięknie !

Rzepak w Beskidach  30.09.2012 r.




 








środa, 10 października 2012

Nosicz...

... to człowiek który nosi. Za naszą południową granicą w Słowackich Tatrach nosicz to był gość. Całe dziesiątki lat,  górskie schroniska w Tatrach nie istniały by bez tych ludzi. Wszystko, od opału poprzez żywność po wszelkie gospodarcze przedmioty nosicz musiał wynieść. A z powrotem kurs na dół też nie był pusty. Trzeba było znosić wszelkie odpady i śmieci. Do dzisiaj do czterech schronisk położone w wysokich częściach Tart całe zaopatrzenie idzie na plecach nosiczów. Co prawda już nie Ci herosi sprzed lat ale najczęściej studenci i wszelkiej maści " wolne ptaki ". Noszą jednak jak za dawnych lat.
W ostatnia niedzielę padł chytry plan. Idziemy do Chaty Teryego. Plan ambitny ale damy radę. To właśnie jedno z tych schronisk do których trzeba wszystko wynieść. Mogą w tym pomagać turyści. Za każdy wyniesiony towar 20 kg można dostać herbatę lub coś innego. Oczywiście zapłata honorowa. Nawet myśleliśmy że może damy rade. Nasze wszelkie plany wzięły jednak w łeb. Lało, wiało chmury poniżej gór. Ale w Tatrzańskiej Łomnicy jeszcze było jako tako. Więc w gondolkę ( droga jak fiks 10 euro za głowę ) i na górę. A tam w mgle pozostało nam zejść do Skalnatej Chaty maleńkiego schroniska stojącego tutaj od ponad stu lat. Maleńkiego bo na 4 miejsca noclegowe nie licząc gleby. I właśnie tam spotkałem jego ! Nosicza ! Ale nosicza najlepszego o którym w kręgach słowackich ( i nie tylko ) górołazów krążą legendy. Ladislav " Laco " Kulanga bo to o niego chodzi jest chatarem tego małego schroniska. Całe swoje życie poświęcił górom ale w specyficzny sposób. Był nosiczem . W latach swojej pracy przeniósł do różnych schronisk ponad milion kilogramów zaopatrzenia. Na swoje 50 urodziny zrobił sobie niezły podarunek. Wytargał absolutnie rekordowy ciężar 207 kilogramów. Wyniósł ten ładunek do Chaty Zahorskiego. Ma jeszcze parę innych rekordów jeśli chodzi o wyniesienie towaru do schronisk. Np. Do Chaty Teryego wyniósł 151 kg. Trzeba pamiętać że Chata znajduje się na ponad 2 tys. metrów. Teraz do swojego schroniska już nic nie musi wynosić. Obok jest wyciąg. Ale stare przyzwyczajenia dalej są. W sieni schroniska stoją wielkie nosiłki. Zapewne aby pokazywać je turystom. Ale jedne zapakowane śmieciami.

Skalnata Chata to niewielki schron turystyczny ...


... wszędzie pamiątki z  wynikami Laco...


... to jego plakat z rekordowego wyniesienia, zwróćcie uwagę na samym dole nosiłek ogromna butla z gazem do piwa i napojów, dalej kega z piwem, potem 15 kilowa butla z gazem do kuchni i dodatkowo dwa plecaki uczepione do nosiłek razem 20 7 kg...


... tu trochę mniej ale i tak ciężar niesamowity...


... na jednej ze ścian jego rekordy w noszeniu...


... Laco to bardzo sympatyczny człowiek, często opowiadał o swoich wyczynach nosicza. Kiedy my tam byliśmy opowiadał o turystach japońskich którym " oczy wychodziły na orbit " jak słyszeli listę towaru i ciężar na nosiłkach...




... Laco w swojej pracy Chatara...


... niestety na zewnątrz w dalszym ciągu skis w pogodzie trzeba było schodzić...


... ale za nim zaczęliśmy schodzić w sieni " spotkaliśmy " w sieni gotowe nosiłki...


... na ich widok szybciej zaczęliśmy schodzić...




Ladislav " Laco " Kulanga Król Tatrzańskich nosiczy  06.10.2012 r