Dzień Drugi
Langenargen - Friedrichshafen - Meersburg - Ludwigshafen/Bodman
Pobudka wedle 6 rano. Szybko zwijamy namioty, robimy śniadanie przy budce z Pizzą ( jak pisałem dla namiotowców na Campingu ) infrastruktury ) i już, już mamy wystartować a tu bęc - Marunia łapie gumę. Właściwie to zeszło powietrze. Więc opóźnienie. Nie wyjedziemy jak planowaliśmy o 9 rano. Serwis opony potrwał chwile, próby ale najistotniejsze pompowanie malutką pompką. No ale Marunia dał rady.
Na Campingu pozostawiamy samochody. Opłata 3 Eur za dobę od samochodu. Czekamy jeszcze na Konrada który obiecał dojechac i poprowadzić nas do Friedrichshafen.
Langenargen - Friedrichshafen - Meersburg - Ludwigshafen/Bodman
Pobudka wedle 6 rano. Szybko zwijamy namioty, robimy śniadanie przy budce z Pizzą ( jak pisałem dla namiotowców na Campingu ) infrastruktury ) i już, już mamy wystartować a tu bęc - Marunia łapie gumę. Właściwie to zeszło powietrze. Więc opóźnienie. Nie wyjedziemy jak planowaliśmy o 9 rano. Serwis opony potrwał chwile, próby ale najistotniejsze pompowanie malutką pompką. No ale Marunia dał rady.
Na Campingu pozostawiamy samochody. Opłata 3 Eur za dobę od samochodu. Czekamy jeszcze na Konrada który obiecał dojechac i poprowadzić nas do Friedrichshafen.
Ja i mój rower jesteśmy gotowi...
Konrad dojechał wiec w drogę. Przed nami ponad 60 kam z bagażami. Z twardą ziemią campingową żegnamy się bez żalu. Pierwszy nasz cel to Muzeum Zeppelina w Friedrichshafen. To jazda około 12 kilometrów głównym zielonym szlakiem. jedziemy długi czas wzdłuż torów kolejowych które okalają Bodeńskie. Między ścieżka a torami jakieś 10 metrów, a i tak wciska się tam rząd miejskich działek z domkami i cała infrastruktura. Wszystko pieknie uporządkowane, małe ogródki z domkami.
Po ponad godzinie dojeżdżamy do celu. Tu zegnamy sie z Konradem małym piwkiem.
Idziemy do Muzeum. Piotr z Markiem zostają przy rowerach oni tam byli kilka lat temu. My z ciekawością płacimy kilkanaście Euro za wejście i zatapiamy sie w Zeppelinie...
...ale w muzeum nie tylko sterowce. Też piękne samochody którymi Graff Zeppelin też się interesował...
Na zwiedzanie potrzeba z pół dnia. My mamy ledwie godzinę. Więc szybka przebieżka, zobaczyć co najciekawsze i jazda dalej. Po drodze zatrzymujemy sie na coś na ząb...
Pogoda dzisiaj nie rozpieszcza, co prawda dobra do jazdy bo chłodno ale jednak chmury zwiastują deszcz...
...cały czas pomiędzy winnicami i ścieżką rowerową...
..I przed taką winnica dopada nas pierwszy deszcz na wyprawie. Znajdujemy rozległe drzewo, burzy nie ma tylko leje. Chowamy sie, obok ławeczka z widokiem na Bodensee...
...Półgodzinna przerwa na deszcz i oddech. Coś pijemy (:) ) coś jemy. Deszcz ustaje, ruszamy dalej. Nie na długo. Zatrzymujemy się przy pięknej przykościelnej winnicy...
Ściągamy mokre łachy, wieszamy na rowerze, znowu zaczyna palić słońce. Po drodze gdzieś pomiędzy Meersburgiem a Uberlingen na ścieżce staje nam Winiarnia. Słońce pali, wino znakomicie schłodzone, co było robić...
No i po takim fantastycznym popasie wydawało nam sie będzie dobrze. Nie było. Tuż po wyjeździe z winnicy znowu wiatr, chmury, deszcz...
Chowam aparat. Już do samego campingu nie wyciągam go. Droga cięższa niż dotychczas. Cały czas leje. Gdzieś w okolicach Sipplingen gubimy się na podjeździe. marek jedzie dołem i dociera pierwszy do Campingplatz Schachenhorn i rozbija namiot, załatwia formalności. My zmęczeni w pierwszym momencie chcemy szukać jakiegoś spania w Sipplingen ale jak dociera do nas że camping 6 km i na dodatek Marek już tam jest jedziemy. Ciężki dzień kończymy nadspodziewanie dobra kolacja w Campingowej knajpie.
Niestety ziemia tak samo twarda jak na poprzednim campingu.
Chowam aparat. Już do samego campingu nie wyciągam go. Droga cięższa niż dotychczas. Cały czas leje. Gdzieś w okolicach Sipplingen gubimy się na podjeździe. marek jedzie dołem i dociera pierwszy do Campingplatz Schachenhorn i rozbija namiot, załatwia formalności. My zmęczeni w pierwszym momencie chcemy szukać jakiegoś spania w Sipplingen ale jak dociera do nas że camping 6 km i na dodatek Marek już tam jest jedziemy. Ciężki dzień kończymy nadspodziewanie dobra kolacja w Campingowej knajpie.
Niestety ziemia tak samo twarda jak na poprzednim campingu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz