.... czyli dzień rowerowy - jedziemy na wrzosowiska. To jedno z najciekawszych miejsc przyrodniczych na Pojezierzu Drawskim. Utworzone zostało w 2008 roku na 932,53 hektarach na terenie po poligonowym. To miejsce było znane już w latach trzydziestych kiedy Niemcy hitlerowskie ustanowiły w pobliskim Bornie Sulimowo swój ogromny poligon wysiedlając wszystkich mieszkańców. Obszar Diabelskich Pustaci przez lata był terenem poligonu artyleryjskiego gdzie Guderian i Rommel ćwiczyli swoje zastępy artyleryjskie. Po nich sowieccy generałowie na tym terenie walili gdzie popadnie ze swoich armat. Dopiero w 1993 roku teren przejęliśmy my. Lecz wiele lat minęło kiedy można było bezpiecznie wpuścić tam ludzi. Teraz jest tam jedno z największych w Polsce i Europie wrzosowisk...
Początek był zachęcający. Betka !! Trzydzieści parę kilometrów, piękne słońce, jeziora, kapiemy sie po drodze. A jak czasu starczy to pojedziemy do Kłomina czyli " Martwego Miasta " Nawet Zora wyrażała akceptację do planów. Tym bardziej akceptowała że nie jechała...
Jedziemy ! Droga przez cały czas wiodła lasem. Dodajmy bardzo fajna rowerowa droga. Bardzo zróżnicowana. Dukt bity, dziurawy asfalt, piaski, znakomita terenowa jazda...
Pierwszy cel - Czarny bociek...
Boćka nie było . Zamiast tego mięliśmy Krzycha na ambonie...
Jola uważnie wypatruje boćka ! Nie ma i nie będzie !!!!
Zamiast boćka dojeżdżamy do bunkrów niemieckich Wału Pomorskiego....
Po 10 kilometrach lasami krótki odpoczynek i dalej 5 km na wrzosowiska....
Dojeżdżamy !! Już widać kolory !!!
Zaczyna się szaleństwo fotografowania. Ale na zdjęcia warto tu przyjechać w drugiej połowie września. Niesamowite kolory są....
Taaa ! Wyobraź sobie że jesteś Guderianem a przed tobą niemieckie zagony artyleryjskie.... Punkt obserwacyjny na Lisiej Górze....
Czasu sporo więc jedziemy do Kłomina...
Kłomino. Martwe miasto. Najpierw Niemcy wybudowali tutaj baraki dla artylerzystów. W czasie wojny urządzili oflag dla Polskich oficerów. Więźniem był m. innymi Leon Kruczkowski późniejszy autor " Niemców " Z oflagu nic nie pozostało do dni dzisiejszych. Później Sowieci wybudowali bloki dla swoich artylerzystów. Po 93 roku teren opanowali złomiarze i szabrownicy ( nawet nie wiedziałem że dzisiaj też takowi istnieją ) wywożąc wszystko co tylko się nadawało do sprzedaży. Dzisiaj jakiś szalony remontuje niektóre budynki usiłując do tej głuszy ściągnąć ludzi....
Wracamy. Jesteśmy z powrotem na wrzosowisku. Już wiemy że z kąpieli nici, z opalania nici, z odpoczynku nici. Mamy za sobą 40 kilo a przed sobą niepewność co do dotarcia do chałupy...
Po 50 kilometrach w terenie tylko wiara w GPS Piotrka nam pozostały. Wszelkie mapy zawiodły...
Po blisko 60 kilometrach dotarliśmy do bazy. Wszyscy umordowani jazdą terenową, szczęśliwi ze dotarli i nie padli i wszyscy z tyłkami w miednicy z wiadomych powodów. Ja postanowiłem wzorem nowej mody wśród kolarzy zdjąć swoje łydy po trasie ! Oto one !!!
Wyrypa świetna. Co prawda z organizacja na bakier ale wszystko się dobrze skończyło a w nogach jednak kilkadziesiąt kilometrów. Dyskusja co lepiej pedałować czy machać wiosłami rozgorzała na dobre. Jutro machamy !
Jeleń 07.08.2014 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz