Poranek na Karczunku zakończył sie spotkaniem z lokalsem i bardzo ciekawa rozmowa. Okazało sie że jest miejscowym przedsiębiorcą i fanem fotografii przyrodniczej. Kiedy jak fociłem Łosia on był po drugiej stronie bagna i szukał odlatujących żurawi. Ale tak jak my słyszał buszującego łosia dlatego przyjechał tutaj. Okazałem mu zdjęcia łosia, bardzo mu się podobały i zdradził nam informację gdzie ewentualnie moglibyśmy spotkać żurawie na żerowisku. Więcej nie potrzebowaliśmy. Siadamy w campera i dalej w drogę... Nie ujechaliśmy daleko. Kilkanaście kilometrów dalej na ogromny ściernisku kukurydzianym zobaczylismy to....
Dziesiątki żurawi karmiło się zieleniną. Z drogi było widać jak na dłoni
Część odlatywała, część przylatywała. Dwa , trzy ptaki stały na czatach i dawały znak jak widziały niebezpieczeństwo...
Staliśmy dość daleko. Ja podszedłem na ok 100 metrów. Były bardzo płochliwe....
Staliśmy przy drodze i w milczeniu oglądaliśmy ten teatr...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz