niedziela, 19 sierpnia 2012

Zwardoń - Wielka Racza

        
            To pierwszy etap naszej wyrypy w Beskid Żywiecki i Wysoki. Chcemy przejść od Zwardonia do Toporzyska koło Jordanowa. To już poza mapą trasy, ale Klub Sportowy " Bór " i Darka darzymy specjalną sympatią i dlatego tam chcemy skończyć wędrówkę. Zaplanowaliśmy ją na tydzień ale wszystko się może zdarzyć.  Od odmowy posłuszeństwa, do zwykłego lenistwa. Zobaczymy jak będzie.
             Każdy kto się chce wybrać do Zwardonia powinien wiedzieć że stary szlak kolejowy z Suchej jest nieczynny. Bardzo liczyłem na dojazd tą drogą. Wiele lat temu jeździłem tamtędy ciuchcią. Teraz od kilku lat tory powoli zarastają trawą. Ponieważ droga koleją z Krakowa do Zwardonia jest za długa skorzystamy z podwózki Młodego. Postanowił wybrać się częściowo nasza trasa ale na rowerze i na dodatek w jeden dzień. 
            Do Zwardonia docieramy koło 9 rano. Ostatnie przepakowania, dopinania i jesteśmy gotowi ...


... Dworzec Beskidzki skąd wyruszamy przedstawia dość żałosny widok. Wybudowany p[rzez PTT w latach 1931 - 1932 ma dla turystów polskich ogromne tradycje turystyczne a także bogatą historię. W latach okupacji schronisko przejęło Beskideverein z Żywca. W latach komuny było schroniskiem im. Hanki Sawickiej. Ale obojętnie dla historii zawsze dawało to samo . Schronienie dla turystów. Teraz od dwóch lat stoi puste i czeka na lepsze czasy. No może się doczeka......


. Po kilkunastu minutach drogi mija nas turysta rowerowy ... nasz młodszy. Udaje się z kumplem objechać Worek Raczański w jeden dzień. I udało mu się...


Idziemy szlakiem czerwonym przez Skalanke, Beskid Graniczny, stokami Kikuli, na Przysłop Wielki a dalej przez Obłaz na Wielką Raczę. Przewodnikowo 4,5 do 5 godzin. Ale nie wierzę aby nam się udało. Za duże obciążenie. A pogoda " żarowa " czyli gorąc wypaca wszystką energię. Na Beskidzie Granicznym kapliczka. Piękna, drewniana, Jola poprawia kwiaty. Ale też kapliczka myli nam szlaki. I nadkładamy dobre pół kilometra zanim trafiamy na dobra drogę... 

  
Po drodze rozglądamy się za turystami. Niewielu. Ale te dwie dziewczyny okazało się potem że będą z nami szły aż do Krawców Wierchu. To Łucja i Magda...


Technika chodzenia po górach jest różnista jak różniści są turyści. Jedni chodzą szybko, inni wolno, jedni podganiają a później dłużej odpoczywają. Ja wyrobiłem sobie taki swoisty interwał 30 kroków kilka sekund oddechu, trzydzieści kroków itd. Oczywiście przerwy na zrobienie zdjęcia oraz dłuższe na ściągniecie plecaka.  Spotkany turysta na pewno nie stosował interwału krokowego. Raczej sądząc po różańcu modlitewnego. Spróbowałem na " Zdrowaś Mario... " no i sprawdza się około 30 kroków rytmicznych...i następna " Zdrowaśka "


Powoli pokazuje nam się piękny Beskid Żywiecki...


Taki widok będę miał przez kilka następnych dni, czyli tył mojej szacownej małżowiny i jej czerwony plecak  ( chodzi szybciej ode mnie )... 


Wędrówka po Beskidzie Żywieckim... najlepiej w większej grupie...

  
Ten pierwszy dzień ustawił naszą wędrówkę pozytywnie na cały tydzień. Szczególnie że od razu znaleźliśmy na nią odpowiednią nazwę - Od słupka do słupka ... granicznego... bo rzeczywiscie cały czas idziemy granicą.


Po ponad 6 godzinach drogi i ostatniej godzinie mordęgi weszliśmy na szczyt Wielkiej Raczy. A tam przed schroniskiem sympatyczni Słowacy oglądają Beskidy po naszej stronie...


Schronisko na Wielkiej Raczy zostało wybudowane siłami PTT w 1934 roku. Przechodziło swoją bujną historię zarówno w okresie międzywojennym, wojennym i komunistycznym., Niewiele brakowało aby zrujnowany obiekt w latach 60 tych nie rozebrano. Na szczęście jest i działa. Na pewno wymaga remontu bo długie lata widać z każdego kąta. Ale ma duszę. I najważniejsze przenocowało nas spokojnie...


A wieczorem na szczycie Wielkiej Raczy piękne widoki przy zachodzącym słońcu...




Na szczycie z końcem lat dziewięćdziesiątych zamontowano platformę widokową a w 2010 roku z inicjatywy Słowaków Krzyż Pojednania polsko/czesko/słowacki ,, Żebyśmy wszyscy stanowili jedno".    



A my pod Krzyżem spotkaliśmy sympatyczną trojkę " Pyraków " z Poznania którzy towarzyszyli nam aż do Krawców Wierchu...


Razem z poznaną Łucją i Magdą dokonaliśmy uroczystego wpisu do zeszytu wejść ( tak tak na Słowacji jeszcze ich nie ukradziono )  



Późnym wieczorem schronisko było niezwykle przyjemną przystanią. .. Do jutra..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz